title.png

Z Grzybna do grodziska w Bobrowie i nad jezioro Chojno

Wycieczka rowerowa - długość trasy około 35 km

Grzybno

Z Brodnicy do Grzybna dojeżdżamy szosą w kierunku Grudziądza, co zajmie nam około 45 minut. Oglądamy (fot.) wzniesiony jako ewangelicki w r. 1896, który po powojennej dewastacji uporządkowali i poświęcili w roku 1948 franciszkanie z Brodnicy. Obok kościoła znajduje się (fot.) z 1840 r., obecnie jest siedzibą filii Gminnej Biblioteki Publicznej w Bobrowie. Przy szosie przed dworem spoglądamy na pomnikowy (fot.) i stąd kontynuujemy podróż w kierunku Grudziądza (ok. 1 km). Na skraju lasu skręcamy w lewo. Leśna trasa poprowadzi nas aleją starych dębów na brzeg (fot.) jeziora Oleczna.

Dwór w Grzybnie

Legenda o jeziorze Olecznie

Warto poznać legendę o pochodzeniu nazwy Oleczno, zapisaną przez brodnickiego historyka Stefana Bilskiego na podstawie tekstu dostarczonego przez Jana Mełnickiego, znanego miłośnika regionu.

"Kiedyś przed laty niewiele kilometrów na północny zachód od Brodnicy, w okazałym dworze mieszkał młody i bogaty hrabia. Był to człowiek lekkomyślny, lubiący próżniacze życie. O poddanych mało dbał, a ci byli nieludzko wyzyskiwani przez zarządców i ekonomów. Zdarzyło się, że w czasie pobytu za granicą poznał równą sobie urodzeniem piękność. Znajomość ta wkrótce zakończyła się ślubem. Młoda hrabina zamieszkała w posiadłości męża, przywożąc ze sobą służbę, która z pogardą odnosiła się do miejscowych ludzi. Opływająca w dostatki hrabina miała jedno wielkie zmartwienie. Minęło już kilka lat od ślubu, a ona nie miała jeszcze upragnionego potomstwa.

Jezioro Oleczno

Zazdrościła więc posiadanych dzieci wszystkim młodym mężatkom. Gdzie tylko mogła i jak tylko mogła, dokuczała matkom, a dziewczętom po prostu zabraniała wychodzenia za mąż. Szczególnie okrutnie obeszła się ze swoją pokojówką, która zamierzała poślubić miejscowego parobczaka. Nie tylko nie zgodziła się na zamążpójście, ale gdy pewnego razu wpadła w złość, kazała ją wychłostać do utraty przytomności, a później wrzucić do bagna, żeby ją woda ocuciła. Wtedy stała się rzecz, której nie przewidziała okrutna hrabina. Bita i maltretowana pokojówka utonęła.

Gdy o tragedii dowiedziała się matka dziewczyny, z żalu omal nie postradała zmysłów. Będąc w głębokiej rozpaczy rzuciła klątwę na hrabinę i życzyła jej, aby zginęła podobną śmiercią. Nadeszły Zielone Święta. Hrabina zamierzała pojechać z mężem do pobliskiego kościoła, by pokazać ludziom, jaka to ona pobożna i dobra. Mąż znał nastroje ludu i jego wrogi stosunek do swej przewrotnej żony, polecił więc jej zostać w domu i do kościoła pojechał sam. Rozwścieczona hrabina ani myślała zrezygnować z tego, co postanowiła. Gdy mąż odjechał, kazała zaprząc najlepszą czwórkę koni do karocy i ruszyła w drogę. Aliści nie ujechała daleko. Nagle gościniec zaczął zamieniać się w grzęzawisko. Karoca wraz z zaprzęgiem zanurzała się coraz bardziej w tworzącym się bajorze. Przerażona hrabina wyskoczyła z karocy, zaczęła krzyczeć i wołać o ratunek. Wołanie usłyszano we dworze. Stary służący chcąc przyspieszyć niesienie pomocy w nieszczęściu, przynaglał młodych parobków słowami: "O, leć no prędko! O, leć no prędko!"

Kormorany nad Olecznem

Na nic się wszystko zdało. Hrabina, podobnie jak jej pokojówka znalazła śmierć na grzęzawisku, które po latach zamieniło się w jezioro. Nadano mu nazwę Oleczno na pamiątkę słów starego służącego: "O, leć no!" Hrabia po tym zdarzeniu, dla przebłagania Boga za grzechy żony, polecił zbudować nad brzegiem jeziora dużą kaplicę i sprowadził do niej pięknie brzmiące dzwony. Ofiara była widocznie niemiła Stwórcy, ponieważ po niejakim czasie jezioro pochłonęło i kaplicę, i dzwony. Teraz po latach, gdy w Zielone Święta na brzegu jeziora przyłoży się ucho do ziemi, można czasem usłyszeć bicie owych zatopionych dzwonów."

Lutryna

Po krótkim pobycie nad Olecznem, kierując się oznaczeniami, idziemy prowadząc rowery leśną podmokłą ścieżką wzdłuż jeziora na północ i obserwujemy m.in. roślinność szuwarową oraz starodrzew sosny - miejsce dawnego pozyskiwania żywicy. Po przejściu ok. 600 m docieramy do śluzy na rzece Lutrynie, która spokojnie wypływa z jeziora (fot.). Jest rzeczką o długości 30 km, wpływa do Osy. Jej obszar źródliskowy znajduje się w rejonie jez. Chojna. Przepływa przez jez. Chojno, Grzywinek, Oleczno i Wądzyń. Płynie w kierunku północnym w głębokiej i malowniczej rynnie polodowcowej.

Kościół w Bobrowie

Grodzisko nad Olecznem (fot.)

Gdy skręcimy z tego miejsca w lewo, wkrótce z lewej strony ukaże się okazałe grodzisko, wczesnośredniowieczne. Jest to owalny wał o rozmiarach 100 m x 70 m. W przeszłości było jednym z ważniejszych grodów chełmińsko-pruskiej rubieży osadniczej, położonych w dolinie Lutryny (Małej Osy). Aby dotrzeć na wzniesienie, musimy pokonać, tym razem rowerem, dość przyjemną ścieżkę, wydeptaną na brzegu pola, leżącego u stóp grodziska. Z wysokości ok. 6-8 m spoglądamy na przebyty odcinek trasy i brzeg jeziora z nagimi koronami suchych drzew, co wskazuje na miejsce koczowania (fot.).

Bobrowo

Szosą, biegnącą równolegle do grodziska docieramy do pobliskiego Bobrowa i zatrzymujemy się przed kościołem parafialnym p.w. św. Jakuba, jednym z najstarszych obiektów kultu religijnego w regionie brodnickim. Jest to kościół ceglany, na podmurówce z głazów narzutowych. Tuż przy kościele oglądamy groby rodziny Karwatów, grób właściciela Wichulca od roku 1872, dra obojga praw Józefa Karwata, na którym widnieje herb rodzinny Murdelio oraz inne groby tej rodziny (fot.), (fot.), (fot.), (fot.), (fot.), (fot.).

Grobowiec Józefa Karwata

Sprzed kościoła w Bobrowie wyjeżdżamy główną drogą w stronę Małk. W centrum wsi spotkamy kapliczkę (fot.), a przed Urzędem Gminy tablicę poświęconą Janowi Zumbachowi (fot.), który jako dziecko mieszkał w Bobrowie. Podczas II wojny światowej walczył w Dywizjonie 303 w randze podpułkownika. Zmarł nagle w Paryżu 3 stycznia 1896 r. i został pochowany na cmentarzu powązkowskim w Warszawie 15 września 1896 r. W piwnicach Ośrodka Kultury w Bobrowie znajduje się Izba Pamięci imienia Jana Zumbacha.

Na łuku drogi za domkami jednorodzinnymi skręcamy na polną drogę, obsadzoną kasztanowcami i po ok. 500 m docieramy do szosy prowadzącej do Drużyn. Zatrzymujemy się w miejscu widokowym, z którego oglądamy leżące w malowniczej rynnie polodowcowej jezioro Chojno (fot.), z widocznym po lewej strony grodziskiem. Potem przez Drużyny wracamy do Brodnicy.

Legenda o jeziorze Chojnie

Na zakończenie warto poznać jeszcze jedną legendę związaną ze zwiedzanym terenem. Jest to "Chojnowska przepaść" opracowana przez S. Bilskiego na podstawie zapisu Małgorzaty Roznerskiej.

Jezioro Chojno

"Po lewej stronie drogi z Drużyn do Bobrowa znajduje się jezioro Chojno, a nieopodal jest średniowieczne grodzisko wyżynne. Po stronie prawej zwraca uwagę niewielka zapadlina - oczko polodowcowe zwane przez miejscową ludność "przepaścią". Podanie głosi, że kiedyś był tu klasztor. W pewnym okresie przebywający w nim zakonnicy zapomnieli o obowiązku dotrzymywania złożonych ślubów, zaczęli prowadzić hulaszcze, rozwiązłe życie. Spotkała ich za to straszliwa kara. W czasie gwałtownej burzy budowla wraz z mieszkańcami zapadła się i wszyscy zginęli. Na miejscu klasztoru utworzyło się trzęsawisko. Duchy pokutujących już od wieków zakonników błądzą jeszcze w oparach pobliskiego jeziora i czasem straszą o północy."